piątek, 14 października 2011

O rumie słów kilka

Autor: Scrittore

Rum należy do grona najpopularniejszych alkoholi. Znany już od wieków zyskał swoich zwolenników w różnych częściach świata. Przepadali za nim zarówno piraci, jak i żołnierze oraz królowie. Historia powstania i produkcji bursztynowego trunku jest bardzo bogata, nie brakuje w niej jednak krwawych elementów. Pierwsze wzmianki o pirackim trunku pochodzą z XIV-wiecznych pamiętników Marco Polo, który skosztował „bardzo dobrego wina z cukru” na ternach dzisiejszego Iranu. Jednak to nie Persowie są jego ojcami, lecz niewolnicy. Pracowali oni na plantacjach trzciny cukrowej na Maderze, Azorach, Wyspach Kanaryjskich i Karaibach na rzecz Portugalczyków i Hiszpanów. W XVII wieku zauważyli, iż produkt uboczny rafinowania cukru, czyli tzw. melasę można sfermentować i w ten sposób przerobić na alkohol. Jak mówią różne podania miało to miejsce na Barbadosie – wyspie która była pełna piratów i szmuglerów. Mniejsi i więksi przestępcy bardzo upodobali sobie napój, którym raczył się filmowy Jack Sparrow, co skończyło się rozwścieczeniem Elizabeth, która wykrzyczała, że „ma dość zataczających się, opitych rumem piratów”. Początkowo był on podobno „piekielnie ostrym, okropnym likierem” i dopiero masowa produkcja w Nowej Anglii poprawiło jego jakość i spopularyzowało trunek. Niestety taki rozwój wydarzeń był powiązany z wyzyskiem i ogromnym cierpieniem niewolników, których w ciągu 175 lat prac na Barbadosie żyło i zmarło 550 tysięcy. Nikt się tym jednak nie przejmował, a rum zdobywał coraz to większe rzesze zwolenników. Wyjątkową miłością darzyła go amerykańska marynarka wojenna, która stosowała go do dezynfekcji ran, znieczulenia i rozluźnienia. Podobnież w trakcie powrotu do Anglii zakonserwowano ciało zabitego pod Trafalgarden admirała Nelsona właśnie w beczce z rumem. Niestety, dla żołnierzy nie było innej świętości niż rum, wydrążyli więc w beczce otwór, za pomocą którego wypili całą jej zawartość. Dlatego też w Anglii rum nazywany jest krwią „Nalesona”, a wyrażenie „tapping the admirał” oznacza zaczerpnięcie dziennej porcji trunku. Wiąże się to z panującym niegdyś zwyczajem, który mówił o tym, że marynarzom należała się odpowiednia porcja rumu każdego dnia służby. Obecnie prawo to uznawane jest tylko przez Marynarkę Nowej Zelandii, w Anglii natomiast tylko w trakcie wyjątkowych okazji, takich jak rocznica utworzenia Marynarki Królewskiej.

Wyróżnia się dwa podstawowe rodzaje rumu – biały (jasny) i brązowy (ciemny). Pierwsze są lekkie i delikatne w smaku i to właśnie one są używane przy wyrabianiu likierów, np. malibu oraz drinków takich jak daiquiri. Rumy ciemne są ciężkie i posiadają bogate wartości aromatyczne i smakowe, dlatego też nie miesza się ich, lecz pija bez dodatków. Istnieje również gorsza odmiana rumu, tzw. tafia, która jest produkowana we Francji. Nie jest ona leżakowana tak jak rum, ale za to jej cena jest dużo niższa. Niestety jej walory smakowe i zapachowe nie mają najmniejszych szans w porównaniu z bogatym i aromatycznym bratem – rumem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz